29 lip 2011

torboworek

miesiąc dłubania ( z przerwami oczywiście), ale wreszcie jest. wystarczająco duży wór na babskie dobra wszelakie. bo jak to ktoś kiedyś powiedział: "damska torebka nie jest po to, żeby w niej coś znaleźć, ale żeby wszystko w niej było".



23 lip 2011

lecą torby lecą

parę następnych w stanie gotowości.





a na tę królewnę nie mam pomysłu, baza ukończona, ale coś mi nie leży:



może takim jakimś plątańcem przyozdobię:



a ze spraw bieżących, to w trakcie powstawania jest pewien "końcówkowo-resztkowy" klasyk:


15 lip 2011

następny kroczek

- 1,5 kg, kolejny sukcesik.

14 lip 2011

jest kółko.

po wielu próbach - nieudanych, przekleństwach, darciu włosów z głowy i rzucaniu szydełkiem po ścianach, mózg mój wymóżdżył wreszcie, jak dziubać, by było koło. p ł a s k i e. oto efekt mych starań, choć nie wygląda tutaj superpłasko, to zapewniam, że jest. służy jako dno powstającej torby, stąd lekkie zmięcie. hura hura.


13 lip 2011

torba ukończona

jak w tytule. podszewka jest, uszy w wielkich bólach (palców) przyszyte, gotowa do użycia.




6 lip 2011

tak na dobranoc

doskwiera mi ostatnio moje permanentnie niskie ciśnienie. 89/56 - prawie dead man walking. o ile nadciśnienie się u lekarza da podratować, zbijając lekami, o tyle takie niedociśnienie trzeba samemu jakoś reanimować. do naczęściej udzielanych rad należą: zacznij biegać (o zgrozo), ćwiczyć (o zgrozo x 2), pić, brać substancje psychoaktywne, prowokuj kłótnie, popróbuj sportów ekstremalnych... nieziemsko atrakcyjny wprost wybór. tak zwanego aktywnego wypoczynku nie lubię i nie będę tego ukrywać, rower działa na mnie alergicznie, spacery traktuję jako łażenie bez celu i sensu. czy pozostają mi zatem burdy i "wspomagacze"? :D mamma mia, może po prostu należy się pogodzić z tym, że nie jest się super-przebojowym-aktywnym-chcącym-wszystkiego-w-życiu-spróbować-najlepiej-kilka-rzeczy-naraz przedstawicielem młodego (wciąż) pokolenia. kwestia nawiasem mówiąc trudna, jako że obecne realia nakazują bycie wyścigowcem, nie wolno przecie zostać w tyle,  i wstydem jest się przyznać, że się chce wolniej, inaczej, niekoniecznie biurowe awanse, niekoniecznie kariera... eh, jak się do tego wszystkiego dorzuci jeszczpersonalitas anxifera to wychodzi klops, czyli ja ;) 

torbowe szaleństwo

a oto to, co ostatnio lubię najbardziej - torby. zaczętych osiemdziesiąt, skończone trzy. co rusz znajduję w necie zdjęcia zmuszające mnie do odłożenia bieżącej robótki i realizowania nowych pomysłów, ale liczę na to, że jakoś zdołam sukcesywnie pozamykać niewykończone projekty. zdjęcia oczywiście będę się pojawiać. pierwsze dwie już noszę, pozostałe czekają już tylko w zasadzie na uszy. tylko i aż niestety!














dla córy mojej córy

na prośbę mojej latorośli, która ma aspiracje, by w przyszłości być projektantką mody (albo kierowcą autobusu, jedno z dwojga), wydłubałam kilka sztuk odzieży wierzchniej, dla jej lali anusi. zamieszczam szybko zdjęcia upamiętniające, bo anusia - niekoniecznie z własnej woli - bywa przeciągana po podłogach, dywanach i innych powierzchniach, co zazwyczaj skutkuje pogorszeniem jakości odzienia. ale nic to, dzieć to dzieć i bawić się musi. oto szmatki:












2 lip 2011

uffff...

2,5 kg mniej! tak tak, ja też próbuję zrobić, by było mnie mniej. przy pomocy niezawodnej diety MŻ i paru reguł. na początku trudno, ale z każdym dniem łatwiej.


medal dla mnie: